czwartek, 8 lipca 2010

Sposób na zalaną klawiaturę

Ostatnio obiecałem opisać sposób, w jaki odratowałem klawiaturę w lapku, więc teraz to robię. Najpierw trzeba ją wymontować z laptopa (tu sposób trzeba wyszukać na internecie, w przypadku asusów z serii F5 robi się to poprzez wciśnięcie pięciu zatrzasków u góry klawiatury i wysunięcie jej w stronę ekranu, potem odpina się tylko taśmę). Gdy już się z tym uporamy, trzeba ją umieścić w misce/wannie/wiadrze z ciepłą wodą (nie gorącą), do której uprzednio dodano nieco płynu do mycia naczyń. Gdy się już pomoczy z kwadrans, wyciągamy, przepłukujemy dokładnie wodą, porządnie wytrzepujemy z niej wszystkie krople wody i odstawiamy na 12h schnięcia (ja dla pewności zostawiłem na dobę). Potem już tylko podłączyć i działa.

Oczywiście jest to metoda dość radykalna, którą powinno się stosować w przypadku zalania płynem pokroju soku czy piwa. Jeśli ktoś chce zwyczajnie przeczyścić klawiaturę bez jej rozkładania, dobrym pomysłem są spray'e ze sprężonym powietrzem.

A teraz kilka uwag:
- nie wiem, czy tam metoda działa z klawiaturami tradycyjnymi. Zawsze można spróbować, aczkolwiek nic nie obiecuję. Powinno być dobrze, biorąc pod uwagę historię kumpla, którego mama wykąpała klawiaturę pod prysznicem. Mimo wszystko nie stosowałbym tej metody w przypadku bardziej zaawansowanych klawiatur z wyświetlaczami LED itp.
- ponoć nie powinno się stosować tej metody w przypadku klawiatur laptopowych, które od spodu nie mają dziurek (czy co to tam jest). Jak to ma się do kąpieli, nie wiem.
- w ten sposób zaoszczędziłem 85 zł na nowej klawiaturze ^^ Moim zdaniem opłacało się zaryzykować.

Na koniec zaś jeszcze zapytam: czy spodziewalibyście się, że klawiaturę trzeba wsadzić do wody? Przecież to przeczy logice! :D

piątek, 2 lipca 2010

Pierdy po dłuższej nieobecności

Great. Podczas wczorajszego, dość spontanicznego wypadu na wino/piwo (w końcu sezon letni, trza tradycję kultywować, choć już tak dobrze jak kiedyś jabole mi nie wchodzą - może poza Patykiem) dyskusja weszła na temat blogów i pisania. Ja, ze swoją wrodzoną skromnością, twierdzę oczywiście, że mojego mało kto czyta - a w szczególności nie osoby, których nie widziałem dobrych kilka lat (ostatni raz było to przelotem, podczas wrocławskiego konwentu BAKA, rok bodajże 2007).

Myliłem się oczywiście. Cóż, pewnie potęga facebooka. Tak czy inaczej wyszło, że tylko ja zaniedbuję to miejsce (Izajasz od niedawna ma swojego blogasska, na którym pisze, Kamoni ma fajny blog o Nipponie). Zresztą, nie tylko to miejsce zostało zaniedbane, dotyczy też to Musi i takiego jednego projektu. Co z tego, że przez głowę przelatuje mi tysiące myśli i setki tematów do zawarcia na blogu? Jakoś nie mam ochoty pisać. Pewnie jest to wina magisterki, która wysysa ze mnie wszystkie chęci do pisania, zarówno tego obligatoryjnego, jak i tego dla przyjemności. Pocieszam się tylko tym, że jak już ją skończę, złapię wiatr w żagle i popłynę na morzu słów.

Jest też druga możliwość. Nie stanie się tak. Jak można zauważyć na tej stronie, wzorem pisarzy romantycznych, największe płody słowne wyrastają w okresie mojej niezwykłej depresji, smutku itp, a o to od jakiegoś czasu ciężko. Jeśli ktoś myśli, że nagle stałem się bardzo szczęśliwym człowiekiem, myli się. Zwyczajnie w świecie przestałem zważać na wiele rzeczy, mało co mnie rusza; generalnie, zbyt wiele rzeczy lata mi koło nosa, żebym czuł wewnętrzną potrzebę pisania o tym. Już nawet muzyka nie smakuje tak, jak kiedyś. I jak tu o tym pisać?

Niemniej, trza się reaktywować. Na wszystkich polach. piśmienniczych Pisać lubię, ponoć umiem, trza więc korzystać z talentu. Jakoś zająć czas w zamian za klikanie w Diablo (coś ostatnio mnie chwyciło, po raz pierwszy od 9 lat). Dodajmy do tego, że dziś w nocy śniło mi się, że piszę notkę - argument nie do zbicia. Jest też jeszcze jeden powód. W końcu udało mi się doprowadzić do użytku moją laptopową klawiaturę! Ale o tym będzie już następnym razem (przy okazji będzie porada, jak czyścić klawiatury). I to by było na tyle. Oby do następnego, szybkiego zobaczenia.

PS. Zawsze mam wyrzuty sumienia, że tag "Varia" pojawia się najczęściej na tym blogu Nie wiem czemu, ale zawsze go postrzegam jako najmniej wartościowy... Pewnie dlatego, że jest najmniej konkretny.