Kiedyś słyszałem, że długotrwała rozłąką zbliża. Stwierdzenie to oczywiście odnosiło się do par (a jakże, zresztą większość chwytliwych haseł odnosi się do zakochanych – tak to już jest). Jego znaczenia raczej tłumaczyć nie muszę, gdyż każdy na pewno doskonale je rozumie. Niemniej jednak poświęcę mu kilka chwil, choć niekoniecznie w tymże kontekście.
Jak pewnie niektórzy wiedzą, od października przesiaduję w sosnowieckim akademiku. Obijam się tu niemiłosiernie od czasu do czasu robiąc coś pożytecznego – jak to w domu studenta często bywa. No a poza tym, to nieczęsto bywam w domu (choć i tak częściej, niż niektórzy). No i z tego powodu chyba zarówno mnie, jak i mojej siostrze coś się udziela. A wszystko w obrębie gustów muzycznych.
Jak łatwo się domyśleć, przed moim wyjazdem sytuacja wyglądała w ten sposób: u mnie ciągle ostre granie, u siostry raczej coś dla ducha, lekki rock itd. No ale sobie pojechałem i nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy (o dziwo bez pomocy czerwonego). Nie wiem kto zaczął pierwszy, ale chyba była to moja siostra. Inaczej mówiąc - u niej to zauważyłem. Pod moją nieobecność zaczęła słuchać coraz więcej metalu. Oczywiście, słuchała jakichś Moonspelli, Tiamatów itd., ale po moim wyjeździe to już w ogóle się rozpoczęło. Nagle odkryła moje płyty i zaczęła je przesłuchiwać wyciągając coraz to nowe perełki (jak choćby Al Sirat). Oczywiście kiedy ja jej coś proponowałem, to nie zwracała uwagi. Sama zaś, nieco po omacku, odkrywa bandy, których ja słucham od dawna. Jeszcze zabawniej zrobiło się po cieszynaliowych Acid Drinkers, po których to siostra, wcześniej niezbyt przepadając za tym zespołem, teraz nawet lubi ich słuchać (do tego stopnia, że ma ich na 12 miejscu na last.fm).
Ze mną oczywiście też dzieją się dziwne rzeczy. Nagle zacząłem poszukiwać muzyki delikatniejszej. Na nowo odkrywam piękno starego rocka pod postacią Black Sabbath, Thin Lizzy itp. Zacząłem słuchać Björk (a kiedyś jej nie znosiłem) Zainteresowały mnie inne, ocierające się nawet o pop zespoły (jak choćby pozyskane od kumpla Morphine czy The Bird and the Bee). Po prostu cały świat zaczął wywracać się do góry nogami. I choć nadal ja wole ostrzejsze brzmienia a moja siostra bardziej raczy się w muzyce lżejszej, to nasze gusta się do siebie zbliżyły (ku naszemu zdziwieniu).
A wszystko to unaoczniło nam porównywanie gustów na last.fm, gdzie mam z nią lepszą kompatybilność, niż z wieloma innymi osobami, z którymi na pierwszy rzut oka bardziej dzielę gusta. Po prostu świat jest pełen niespodzianek.
Jak pewnie niektórzy wiedzą, od października przesiaduję w sosnowieckim akademiku. Obijam się tu niemiłosiernie od czasu do czasu robiąc coś pożytecznego – jak to w domu studenta często bywa. No a poza tym, to nieczęsto bywam w domu (choć i tak częściej, niż niektórzy). No i z tego powodu chyba zarówno mnie, jak i mojej siostrze coś się udziela. A wszystko w obrębie gustów muzycznych.
Jak łatwo się domyśleć, przed moim wyjazdem sytuacja wyglądała w ten sposób: u mnie ciągle ostre granie, u siostry raczej coś dla ducha, lekki rock itd. No ale sobie pojechałem i nagle zaczęły dziać się dziwne rzeczy (o dziwo bez pomocy czerwonego). Nie wiem kto zaczął pierwszy, ale chyba była to moja siostra. Inaczej mówiąc - u niej to zauważyłem. Pod moją nieobecność zaczęła słuchać coraz więcej metalu. Oczywiście, słuchała jakichś Moonspelli, Tiamatów itd., ale po moim wyjeździe to już w ogóle się rozpoczęło. Nagle odkryła moje płyty i zaczęła je przesłuchiwać wyciągając coraz to nowe perełki (jak choćby Al Sirat). Oczywiście kiedy ja jej coś proponowałem, to nie zwracała uwagi. Sama zaś, nieco po omacku, odkrywa bandy, których ja słucham od dawna. Jeszcze zabawniej zrobiło się po cieszynaliowych Acid Drinkers, po których to siostra, wcześniej niezbyt przepadając za tym zespołem, teraz nawet lubi ich słuchać (do tego stopnia, że ma ich na 12 miejscu na last.fm).
Ze mną oczywiście też dzieją się dziwne rzeczy. Nagle zacząłem poszukiwać muzyki delikatniejszej. Na nowo odkrywam piękno starego rocka pod postacią Black Sabbath, Thin Lizzy itp. Zacząłem słuchać Björk (a kiedyś jej nie znosiłem) Zainteresowały mnie inne, ocierające się nawet o pop zespoły (jak choćby pozyskane od kumpla Morphine czy The Bird and the Bee). Po prostu cały świat zaczął wywracać się do góry nogami. I choć nadal ja wole ostrzejsze brzmienia a moja siostra bardziej raczy się w muzyce lżejszej, to nasze gusta się do siebie zbliżyły (ku naszemu zdziwieniu).
A wszystko to unaoczniło nam porównywanie gustów na last.fm, gdzie mam z nią lepszą kompatybilność, niż z wieloma innymi osobami, z którymi na pierwszy rzut oka bardziej dzielę gusta. Po prostu świat jest pełen niespodzianek.