piątek, 5 lutego 2010

Spontaniczna reklama spontanicznego rock'n'rolla

Nie od dziś wiadomo, że prasa może służyć jako świetne medium reklamowe. Niekoniecznie chodzi mi tu o wszelkiego rodzaju opłacane, kolorowe obrazki chcące nam sprzedać proszek do prania czy elektroniczne papierosy. Sprawa dotyczy czegoś, zdawałoby się, subtelniejszego, reklamy podprogowej w tekście. Czegoś, co chce nam sprzedać pewien z góry określony produkt, często dość nieumiejętnie i bardzo nachalnie.

Szczególnie widoczne jest to w przypadku prasy muzycznej, przynajmniej tej traktującej o metalu. Spowodowane jest to głównie tym, że największe polskie czasopisma piszące głównie o tego typu muzyce prowadzone są przez wydawnictwa muzyczne, przez co niejako z definicji będą one katalogami reklamowymi odpowiednich firm. Nie dotyczy to tylko recenzji (aczkolwiek warto zauważyć, że rodzime dla danego czasopisma kapele zawsze jakoś wysoko lądują w zestawieniach), ale chyba przede wszystkim wywiadów. I choć trzeba się z tym pogodzić, niektóre próby opchnięcia produktu są tak nachalne, że wołają o pomstę do nieba. Dowodem na to jest hit ostatnich dwóch lat, polska supergrupa o nazwie Black River.

Cała ta notka związana jest z odkopaniem przeze mnie numeru Mystic Arta z wywiadem z tą grupą. To, co uderzyło mnie podczas jego czytania, to wręcz wykorzystanie słów-kluczy, które pewnie ma nas, biednych konsumentów, zachęcić do zespołu. Niemniej, pozwolę sobie zacytować wstęp do wywiadu:

"Pewnego pięknego wiosennego dnia na moim biurku wylądowała płyta zespołu o niewiele mówiącej nazwie Black River. […] Melodyjnie rozbujane, choć surowe gitary wydały z siebie przebojowe, autentyczne i spontaniczne dźwięki."

No więc, co my tu mamy? Melodyjnie rozbujane gitary (czyli się można pogibać, muzyka jest lekka, przebojowa i przyjemna), które są surowe (czyli muza z jajami, żadne pitu pitu czy dziewczęcych melodyjek). Innymi słowy, WTF? Niemniej, największą uwagę trzeba zwrócić uwagę na słowa autentyczne i spontaniczne. Czemu? Bo wyrazy te przewijały się przez chyba wszystkie press releasy i wywiady dotyczące powyższego zespołu.Pierwsze zdanie w wywiadzie skierowane do Kay'a, gitarzysty BR brzmiało: „możesz przedstawić ładnie cały zespół i przybliżyć okoliczności spotkania waszej ekipy oraz spontanicznej decyzji o nagraniu czegoś w studio?” Zupełnie tak, jakby już sam początek całego tekstu miał nam wpoić, że muzyka BR jest spontaniczna, jest autentyczna. Idąc dalej można nawet gdybać, że nakreślany jest pewien front autentycznych muzyków, który przeciwstawia się przeważającym siłom pozerów, muzyków męczących nuty i nieczerpiących z tego przyjemności, tylko pieniądze. Czegoś w rodzaju mitycznego układu, z tymże tu układ dotyczy światka muzyki.

Przyznam, że te dwa lata temu nie rzuciło mi się to w oczy tak, jak teraz. Możliwe, że powodem tego jest nasłuchanie się tego klucza przez ostatnie dwa lata. Gdy BR wydali Black'n'Roll chyba w każdym wywiadzie było podkreślane, jaka to muzyka nie jest spontaniczna. Jak to chłopaki nie siedli sobie z instrumentami i tak po prostu, bez zastanowienia, zaczęli grać z serc. Doskonale! Szkoda tylko, że dla mnie owa muzyka jest strasznie wymęczona, nie widzę tam tej „spontaniczności,” którą, tak po prawdzie, ciężko w ogóle zdefiniować, jeśli chodzi o muzykę. To chyba tylko w jazzie, a i tak tylko tym wykonywanym na żywo (ponoć są ludzie, którzy uważają nagrywanie płyt jazzowych na coś w deseń zdradzenia zasad i ideałów owej muzyki).

Wracając jednak do tematu, owo stwierdzenie jest tak często powtarzane, że wiele osób naprawdę zaczyna w to wierzyć i tak mówić o muzyce BR. Jest to mimo wszystko nieco przerażające, gdyż pokazuje tylko jak ludziom można wpoić różne bzdury – szczególnie jeśli dany zespół ma w swoim składzie znanych muzyków, którzy zaś mają armię wiernych fanów. Super! Szkoda tylko, że zawartość nie zgadza się z opisem na opakowaniu. A już namolna próba wciśnięcia tego towaru to przerasta ludzkie pojęcie. I ciągle przewijające się hasło „spontaniczność.” No ileż można?

Nie, nie mam nic przeciwko reklamowania własnych wyrobów we własnym czasopiśmie (choć Mystic przesadza, dając wywiady z muzykami niemetalowymi w czasopiśmie o metalu), niemniej powinno być to robione z taktem, jakoś sensownie. Reklamy podprogowe są fajne, jeśli są naprawdę podprogowe. Jeśli nie stara się czegoś na siłę wyeksponować, tylko robi to z sensem. Bo BR można było zareklamować na wiele innych sposobów, można było pociągnąć to inaczej, nie zaś otwierać wywiad hasłem reklamowym prosto ze spotów płynów do zmywania naczyń, po czym drążyć ten spot przez dwa lata. Nie tędy droga. Nie tędy.

Wszystkie cytaty pochodzą z czasopisma Mystic Art, nr 2/2008, wydawanego przez Mystic Production. Autorem wywiadu jest Michał Kapuściarz.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Za stary chyba już po prostu jesteś na takie gazetki i zbyt świadomy tego co czytasz. Przecież tu właśnie chodzi o narzucenie jakiegoś wspólnego kodu: ci są autentyczni i spontaniczni, tamci są tak offowi że musisz ich posłuchać, a jeszcze inni grają muzykę tak odjechaną, że jak będziesz ich słuchał, to będziesz najbardziej pro w całej twojej wiosce. Tego zaś zespołu powinien posłuchać każdy poganin z kawałkiem lasu i toporem za pasem. Nie trzeba czytać Mystic Arta żeby zostać zbombardowanym takimi memami. Tak po prostu działa subkultura, dlaczego więc jej tuba miałaby działać inaczej?
Na marginesie - miej litość i odmieniaj "ów" przez osoby, bo się czytać odechciewa jak takie babole widzę.

Crawley pisze...

Dzięki :) Muszę zwracać większą uwagę na to ;p

Co do komentarza... może jestem za stary, bo strasznie dużo takich rzeczy zauważam. Niemniej, to powinny być przekazy podprogowe, niezauważalne... Nie powinny bić po oczach.

Anonimowy pisze...

Ja wolę, żeby te przekazy nie były podprogowe, niezauważalne, bo wtedy łatwiej mogą zrobić wodę z mózgu. Wolę czystą sytuację, gdy od razu wiadomo, że reklama to reklama. Co do przytoczonego przykładu, to wydaje mi się, że to miała być reklama podprogowa, bo ukryta pod płaszczykiem zwykłego wywiadu, ale nie trzeba być wybitnie rozgarniętym, żeby zauważyć, że Metal Hammer dla Metal Mindu czy Mystic Art dla Mystic production są tym, czym Trybuna Ludu dla PZPR;).
Szczerze mówiąc, ja już prawie w ogóle nie czytam recenzji. Plegam duzo bardziej na zachętach rozpoznawalych przeze mnie uzytkowników z forów, a najchętniej po prostu obmacuję muzykę na MySpace. W końcu nikt nie wie lepiej ode mnie, co mi się spodoba.
A Black'N'Roll mi się podoba, w przeciwieństwie do kaszaniastego debiutu. I nie zamierzam nikogo za to przepraszać.

Kfasu pisze...

o ile mi wiadomo to reklama podprogowa jest wszem i wobec zakazana w Polszy.
i one ewidentnie nie są fajne. wole żeby mi nikt po kryjomu nie wciskał kitu (nawet jak się tego spodziewam).

co do starości to to nie tak panie kolego - jesteś pan po prostu ciut mniej głupi :P