niedziela, 1 czerwca 2008

Niebezpieczne gry komputerowe (np: Tiamat - "Only in My Tears It Lasts")

Dzisiaj media obiegła informacja o tym, że 14-letni chłopak zabił 17-latka cegłówką. Poszło o to, że ten pierwszy dostał nieźle w dupę w Counter Strike’a (dla nieobeznanych – gra, w której jedna strona gra terrorystami, druga zaś to the good guys). Śmierć ta to oczywiście niewyobrażalna tragedia, jednak szybko ludzie o tym zapomną, jak przy całej tej sytuacji rozpocznie się kolejna nagonka na gry komputerowe. W końcu winny tej sytuacji zawsze musi się znaleźć, a dysfunkcyjna rodzina mało kogo elektryzuje. Z drugiej strony jednak rozrywka elektroniczna jest zjawiskiem relatywnie młodym i nie każdy jest z nią dobrze zaznajomiony. To oczywiście daje wiele możliwości łowcom sensacji by zarobić kilka groszy i wzniecić kilka rozruchów. Dlatego też przez cały artykuł, który czytałem na ten temat, przewijała się tematyka przemocy w grach komputerowych (o ograniczeniach wiekowych już nie wspomniano) doprawiona informacją o tym, że choć CS jest grą niebezpieczną dla młodych umysłów, to powstają gry jeszcze gorsze, brutalniejsze, bardziej realistyczne i wymyślne w znęcaniu się nad pikselowymi ludźmi. Dopiero pod koniec napisano krótką notkę, że rodzina tego chłopaka była dysfunkcyjna, że nie radził sobie w życiu itd. Sposobu zakończenia konfliktu też raczej z CSa nie zaczerpnął, choć to akurat jest moja refleksja. A prawda jest taka, że gry, podobnie jak książki, filmy, sny itd. są tylko jednym z mniej znaczących czynników, które mogą posunąć kogoś do tak radykalnych rozwiązać (chyba, że ktoś jest chory na głowę, ale to problem raczej dla psychologa niż dla mnie). To środowisko zawiodło, gra była tylko sposobem odstresowania. A że zaczęła dla niego zbyt dużo znaczyć… Cóż, to jest scenariusz stary jak świat. Ludzie mordowali się o kobiety, o skarby, o żywność, o alkohol… czemu nie mogą mordować się za gry? Brzmi to jak barbarzyństwo? A czy mordowanie się nie jest barbarzyństwem?
Tak czy inaczej zapomina się też o jednej rzeczy – jak każdy inny produkt, tak i gry skierowane są do odpowiedniej grupy odbiorców. CS ma ponoć ograniczenie „od 16 lat,” czyli jak widać chłopak był za młody. Jednak z grami to jest tak, że traktowane są one bardzo często jako produkt dla dzieci. Podobnie jest z książkami, filmami animowanymi i komiksami, z tego też powodu mało kto traktuje poważnie wszelkiego rodzaju znaczki „Adults Only.” Bo to przecież dla dzieci jest. To, czego potrzeba, to zmiana sposobu postrzegania takich produktów – wtedy może rodzice zaczną zastanawiać się, co robią ich pociechy. Zaczną zwracać na to uwagę. Zaczną rozmawiać z nimi i wyraźnie nakreślać im, gdzie kończy fikcja a zaczyna rzeczywistość. No i w końcu może ludzie dorosną do tego, by powiedzieć prawdę. By otwarcie stwierdzić kto zawinił, nie zaś zwalać winę na coś innego samemu umywając ręce.
Chłopakowi życia nic już nie przywróci, ale ile innych istnień będzie można dzięki temu ocalić. Trzeba tylko zmienić sposób myślenia. Osobiście mam nadzieję, że takich czasów dożyję.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

dobry tekst. a ta nagonka to też po trochu wzięta z własnego doświadczenia!? Bo coś mi się kojarzy, że Ty to miałes nawet poniżej 16tki jak tykałes się takich gier ... zresztą o salonach gier to nie wspomnę, sama tam nawalałam po czerwonych przyciskach w MK itp. Animców też się tykaliśmy o wiele wczesniej niż trzeba było, myslisz, że jeszteśmy teraz trochę spaczeni społecznie pod tym względem?

Crawley pisze...

Eeeeeeee... nie, akurat nie z wlasnych, bezposrednich doswiadczen. Jakos nigdy sie z tym w ten sposob nie spotkalem, raczej posrednio.

WinterWolf pisze...

W zasadzie to jest tak, że zależy od indywidualnej inteligencji dzieciaka. Jeśli dzieciak głupi to nawet gdy osiągnie wymagany wiek, nawet tetris będzie nieodpowiedni. Jeśli mądry to nawet jeśli ma 10 lat gry typu Doom mu nie zaszkodzą... Przykład bardzo przerysowany, ale chodzi mi o ukazanie zasady. Poza tym mądrość to nie inteligencja.