sobota, 16 maja 2009

Cast Away

Dzisiejszy dzień nauczył mnie kilku rzeczy. Pierwszą i chyba najważniejszą jest: co nagle to po diable, gdyż naprędce wrzucone do prania spodenki okazały się ukrywać w kieszeni mój telefon. Wynik łatwo przewidzieć, tak więc jestem teraz poniekąd w strefie poza zasięgiem, odcięty od cywilizowanego świata. Niby wciąż mam internet, który utrzymuje moje połączenie z wszechświatem, niemniej po opuszczeniu domowego zacisza jestem... sam. I nikt nie będzie wiedział, gdzie jestem.

No właśnie... nie mam smyczy, przed którą tak bardzo się broniłem lata temu, a z którą się w sumie zrosłem. Zrosłem się do tego stopnia, że w sumie nie wiem, jak dam sobie radę... I pomyśleć, że kiedyś nie chciałem komórki, chciałem być wolny, bez kontroli. A tu masz, mam teraz to wszystko , o co kiedyś walczyłem, ale przeca już tego nie chcę. Wolę być na smyczy, niźli być odciętym. Dziwny jestem... Ewentualnie boję się niemożliwości kontaktu z osobami, na których mi zależy. Chociaż nie, jest cywilizowany. Bo czymże jest cywilizacja jak nie wyrzeczeniem się części (o ile nie całości) swojej wolności na rzecz możliwości przebywania w społeczeństwie? Czy posiadanie/brak komórki nie jest tego pewnym przejawem? Tak czy inaczej, trzeba sobie będzie się odnaleźć w tej sytuacji, przynajmniej na jakiś czas.

Oczywiście starał się będę całej sytuacji zaradzić. Oczywiście mam pewne wymagania, gdyż musi być zarówno tani, jak i mieć kilka miłych funkcji. I nie, nie chodzi mi tu o jakiś high end telefon, ale też nie chcę być w krainie kamienia łupanego (i nie, nie mam tu na myśli iPhone'a). Wszystko to oznacza jedno – poszukiwania, które zaczynają się oczywiście na allegro. Bo gdzieżby indziej? W końcu, jeśli czegoś tam nie ma, to jest duża szansa, że dostać się tego nie da. Trochę szukania, i już wiem, że łatwo nie będzie. Telefony tam dostępne są albo zbyt biedne (choć sam nie wiem, po co szukam telefonu z aparatem, z którego i tak nie korzystam), albo też zbyt wypasiono-drogie. Innymi słowy – nie ma dokładnie tego, co potrzebuję (okazało się też, że produkt chińsko-ubogi, jak pokazują produkty firmy MyPhone, wcale nie musi być tani). I tak po prawdzie znów naszła mnie straszna myśl, że pomimo życia w ustroju kapitalistycznym, znaleźć coś dla siebie jest ciężko. Tak, jak gdy w mojej ponoć stutysięcznej wsi szukałem czapki (nie znalazłem) oraz słuchawek (znalazłem przez przypadek po długich poszukiwaniach), tak i teraz czuję się, że zbyt dużego wyboru nie mam. Ot, 3-4 modele z całej olbrzymiej gamy komórczaków. Niezbyt wiele.

A to i tak dopiero początek problemów, w końcu razem z telefonem poszły się kochać wszystkie numery (bo oczywiście nie miałem ich skopiowanych na kartę SIM), więc będę otrzymywał wiele anonimowych telefonów... o ile ktokolwiek będzie do mnie dzwonił. Tyle dobrze, że rzeczona karta okazała się być sprawna. Tyle dobrze, że to kwestia bliższej/dalszej przyszłości.

Jaki jest morał z całej historii? Nie wrzucaj spontanicznie rzeczy do pralki oraz beware what you wish for. Jedyny pozytywny aspekt jest taki, że już od jakiegoś czasu myślałem nad zmianą buraka.

I tak, wiem, zaniedbałem trochę to miejsce. Ostatnio jakoś nie mam weny do pisania, to pewnie przez pogodę...

5 komentarzy:

Velv pisze...

"Jedyny pozytywny aspekt jest taki, że już od jakiegoś czasu myślałem nad zmianą buraka"

A co ja mam powiedzieć, a co mama ma powiedzieć :p hehe 'buraka'

KaGieBe pisze...

Wspieramy cię!;)

A z tymi słuchawkami coś jest na rzeczy. Co się na chodziłem po poznańskich saturnach, avansach i mediamarktach to moje. Nie to, żebym miał jakieś wysublimowane wymagania, po prostu chciałem kupić model, który widziałem z miesiąc wcześniej i mi spasował. Znalazłem go tylko w jednym miejscu, ale to był już ostatni na stanie, a w związku z tym, że jest uszkodzony stwierdzili, że mi go nie sprzedadzą. I dupa, musiałem kupić inne.

stab pisze...

i pamiętaj żeby zawsze kopiować numery na SIM. mała pierdoła, a jak ułatwia życie w takich sytuacjach :)

kittie_corpse pisze...

Bo tak to już jest z tą wolnością, że kiedy nadchodzi, to często okazuje się uwierać i przytłaczać...

A telefon, któey nie dzwoni uwiera znacznie bardziej... zwłaszcza, kiedy się na ten telefon czeka, prawda?..

Crawley pisze...

No od przedwczoraj mam już telefon, tak więc wróciłem do cywilizowanego świata :D W sumie te kilka dni bez telefonu minęły całkiem całkiem, przynajmniej przez chwilę czułem się nieuchwytny ;)

A na telefony nie czekam już od dawna. Bo niby kto miałby do mnie dzwonić? :P