poniedziałek, 8 czerwca 2009

Witamy we Wrotach Baldura

Coś mnie ostatnio wzięło na starocie. Starocie, które już doskonale znam. Przejawia się to w wielu aspektach, niemniej od kilku dni najbardziej oczywistym jest powrót do wspaniałego cyklu gier, jakim jest saga Wrót Baldura. Tak właśnie! Bo nie każdy pewnie wie, ale ze mnie jest (albo raczej był) zapalony erpegowiec, który to potrafi spędzić godziny na rozmyślaniu, jaką tu postacią pograć. W kontekście komputerowej gry fabularnej nie jest inaczej, a że od jakiegoś czasu miałem olbrzymią chęć powrotu do przygód Dzieck Bhaala, to w pewnym momencie musiałem się poddać i grę zainstalować. No i spędzić trzy dni na optymalnym konfigurowaniu modów, które są bardzo ważne dla rozgrywki, nie mówiąc już o aspektach, które potrafią pomieszać. Potem spędziłem kilka godzin na wybraniu ciekawej klasy postaci (padło na wojownika/kapłana, bo klechą jeszcze nie grałem) i losowaniem wypasionych statystyk (co w końcu mi się udało) no i jazda. Możemy zagłębiać się w fabułę, którą w sumie już znam. Przeca przeszedłem wszystkie części.

No właśnie, grę znam całą... Praktycznie na pamięć. Przechodziłem ją wielokrotnie, a jednak znowu mam wypieki na twarzy. Ale to świadczy tylko o wyjątkowości tytułu, który nawet pomimo upływu lat (pierwsza część sagi w tym roku kończy jedenaście wiosen) nadal potrafi wciągnąć. Ale jakże mogłoby być inaczej, gdy ma się do czynienia z absolutem? Wiem, wiem, słowa nieco na wyrost, a jednak nie cofnąłbym ich. Przecież nie można inaczej określić gry, której warstwa audiowizualna wraz z fabułą tworzą tę wspaniałą atmosferę przygody, której nie da się zwyczajnie odmówić. Trzeba grać!

No właśnie, niby gra stara, a jednak nadal urzeka. Zasługa to przepięknej grafice dwuwymiarowej z ręcznie malowanymi tłami. Zresztą, jest to jeden z dowodów na wyższość takowej grafiki nad trójwymiarem – gdy po kilku latach na tytuły z tej drugiej kategorii często nie da się patrzyć, tak dobrze wykonana oprawa dwuwymiarowa nie starzeje się w ogóle, nadal potrafi urzec. Podobnie jest z muzyką – świetne kompozycje Hoeniga chwytają za serce, wzbudzają niepokój, powodują wzrost adrenaliny i robią inne różne cuda na kiju. Przepiękna nuta, która słuchana poza grą wzbudza miłe skojarzenia.

Dodajmy do tego świat – rozległy, żywy, pełen smaczków i ukrytych elementów, do których jedynie można dojść zbaczając z głównych torów przygody. Szczególnie widać to w przypadku części pierwszej, która w przeciwieństwie do swojej następczyni nie jest tak skondensowana, skoncentrowana na kilku lokacjach, w zamian oferując olbrzymie połacie terenu do eksploracji. I naprawdę mamy wrażenie, jakbyśmy odkrywali nieznane. Wspaniałe odczucie.

I wreszcie fabuła, niebanalna, z wieloma zwrotami akcji, jest niczym dobra książka, do której lubimy wracać. Z tą tylko różnicą, że tu to my jesteśmy w centrum wydarzeń, to my decydujemy co dzieje się dookoła nas, to my podejmujemy wybory. A gdy dodać do tego naprawdę „żyjących” NPC z części drugiej (a dzięki odpowiedniej modyfikacji, także i pierwszej), którzy mają własne zdanie, rozmawiają między sobą, romansują, kłócą się, a przede wszystkim sprawiają, że człowiek się z nimi zżywa – wtedy wychodzi nam gra ideał.

I saga Baldur's Gate jest ideałem – szczególnie z perspektywy czasu. Bo, co trzeba z żalem przyznać, takich cRPGów się już niestety nie robi. Niestety, bo wielka to strata dla świata gier i dla nas. I jedyne, co nam pozostaje, to ciągle wracać się do tych starych, choć wiecznie młodych, hitów.

3 komentarze:

stab pisze...

przypomniałeś mi o tym, że mam od pewnego czasu chętkę na Fallouta. jednak chroniczny brak czasu raczej mi na niego nie pozwoli w najbliższym czasie.

TNT pisze...

Ha! A ja właśnie piszę esej o grach przeniesionych na srebrny ekran i odwrotnie ;]

Unknown pisze...

O taak... Całe BG to jeden wielki kawał dobrej gry :) Wciąż wracam :) Pewnie niebawem ponownie wyląduje na twardzielu :) Pewne nikłe nadzieje co do odrodzenia się takich RPG-ów wiążę z Drakensangiem, którego dopiero zaczęłam i dopiero po sesji będę mogła doń wrócić (chwilowo zniknął z dysku) i z mającym się ukazać dopiero Dragon Age. Być może zbliżą się do BG na tyle by chociaż miło je wspominać.