wtorek, 12 października 2010

Strumień życia i jego głosy

W dobie powszechnego dostępu do Internetu i informacji bardzo dużo mówi się na temat piractwa komputerowego, fonograficznego czy filmowego spowodowanego owym dostępem. Wielkie firmy fonograficzne i wielu artystów oskarżają miliony użytkowników o milionowe straty, inni artyści i użytkownicy bronią otwarcie głoszą prawo do powszechnego dostępu do kultury, ogłaszają coraz to nowe badania nt zbawiennego wpływu piractwa na sprzedaż płyt itp, mówią o prawie do wypróbowania danego produktu przed zakupem. Torrenty, będące wręcz współczesnym symbolem (czy nawet synonimem) piractwa, ciągle znajdują się na pierwszym planie tej batalii, coraz to bronione i atakowane, atakowane i bronione. W końcu dojść można do wniosku, że pobieranie z Internetu treści objętej prawem autorskim oznacza utratę czegoś przez kogoś, kradzież, czy innego typu przestępstwo lub czyn niemoralny. Można też dojść do wniosku, że jest to święte prawo konsumenta, czy nawet człowieka, realizowane w ramach dostępu do dóbr, których nie można określić pieniędzmi.

Często jednak się zapomina, że Internet oferuje w pełni legalnie i za darmo dużo dobrego. Dawno temu wspomniałem o profesjonalnym filmie udostępnionym na licencji CC, jednak jest to dość rzadkie zjawisko. O wiele częściej można się natknąć na gry i, przede wszystkim, muzykę. Okazuje się, że jest wielu artystów wywodzących się z różnych środowisk i wykonujących różne gatunki muzyczne, którzy postanawiają podzielić się swoją twórczością z innymi. Bez żadnych opłat, dodatkowych warunków itp. Wiadomo, różny jest poziom tego typu produkcji; często są one w najlepszym przypadku półamatorskie, zdarzają się jednak istne perełki. Nagrania wydane w pełni profesjonalnie, gotowe do nagrania na nośniki czy trzymania na dysku, ze wszystkimi bajerami pokroju okładek itp. Dzieła pasjonatów, którzy postanowili dać coś nie prosząc o nic w zamian.

Takim projektem z pewnością jest Final Fantasy VII: Voices of Lifestream, czteropłytowy kolos zawierający interpretacje utworów z tej kultowej gry. Projekt ten, poza wykonaniem przez wielu artystów, przyrównać można do nieistniejącego już zespołu Nobuo Uematsu, The Black Mages. Grupa ta wykonywała w rock/metalowym stylu przede wszystkim muzykę napisaną przez Uematsu właśnie na potrzeby serii FF (jest on głównym kompozytorem muzyki w tej serii). W tym jednak przypadku rzecz jest dużo bardziej skomplikowana, przede wszystkim poprzez rozpiętość gatunkową jaka panuje na tym wydawnictwie. Z jednej strony sporo jest utworów w stylistyce podobnej Czarnym Magom, jednak jest to tylko część większej całości; dużo miejsca poświęcono utworom w wersji elektronicznej (pojawia się nawet drum’n’bass), sporo jest też muzyki w stylu neoklasycznym, podobnym do oryginału, czy jazzu. W niektórych przypadkach dodano nawet wokale (wraz z napisanymi do nich lirykami), jest więc w czym wybierać.

Niestety ciężko mi napisać coś o samych utworach poza tym, że całości słucha się bardzo przyjemnie. Kompozycje same w sobie są świetne, ale to przede wszystkim zasługa ich oryginalnego autora, który jest istnym geniuszem. Kilka przeróbek nieco zaskakuje, kilka jest bliźniaczo podobnych do pierwowzorów, nie ma tu jednak jakichś szczególnie szokujących wersji. Za to wykonanie jest pierwszorzędne i słucha się tego przednio. Wyraźnie jest to album robiony przez fanów dla fanów (idea dość zapomniana ostatnio); z jednej strony stanowi tribute dla Nobuo Uematsu, z drugiej jest on szansą dla innych zapoznania się zarówno z jego twórczością, jak i muzyką pochodzącą z serii FF w ogóle – i to w pełni legalnie.

Niestety, nieco wątpię, by magia tego albumu trafiła do tych, którzy nie grali w FF7; przede wszystkim dlatego, że muzyka pochodząca z filmów i gier trafia do odbiorców przeważnie wtedy, gdy kojarzy im się z konkretnymi przeżyciami związanymi z tymi mediami. Czy OST z Władcy Pierścieni byłby tym samym, gdybym nie widział filmu? Pewnie nie, zanudziłbym się. Przy FF może być podobnie. Poza tym nie jest to muzyka na położenie się i słuchanie; w dużej mierze stanowi ona raczej tło dla tego, co robimy wokół . Taki już jednak urok ścieżek dźwiękowych – nie powinny odwracać uwagi i tak często jest i w tym przypadku. Mimo to, gorąco polecam każdemu, kto chciałby się zapoznać z tymi dźwiękami. Nawet jeśli się nie spodoba, warto komuś polecić ten album. Takie inicjatywy należy szerzyć tym bardziej, że w końcu to nic nie kosztuje.

Album można znaleźć na http://ff7.ocremix.org

Brak komentarzy: