piątek, 18 października 2013

God bless Spotify

Dawno temu popełniłem wpis na temat oczyszczenia dysku twardego ze zbędnej muzyki. Zasady jakość, nie ilość staram się trzymać do tej pory, nie tylko w zakresie muzyki. Co się zmieniło, to realia. Trzy lata to wieczność w internetach, zaś ostatni rok był szczególnie rewolucyjny w tej kwestii.

Cały ambaras rozchodzi się o serwisy streamingowe (Spotify, Deezer, Wimp i pewnie jeszcze wiele innych), które za niewielką opłatą, a przez pewien okres czasu i bezpłatnie, oferują nieograniczony dostęp do swoich zasobów muzycznych. Tak, wiem, nic nowego; pewnie wiele z Was nie tylko o nich słyszało, ale nawet z nich korzystało (i korzysta). Jednak czy zastanawialiście się nad implikacjami?

Oto nagle nie trzeba czegoś mieć, by mieć do tego dostęp. Jeśli podoba nam się dana piosenka, nie musimy kupować płyty. Ba, nie musimy kupować piosenki, najzwyczajniej w świecie jej słuchamy. Lubienie zespołu czy okazjonalne słuchanie nie jest już wyborem pomiędzy kupić a ściągnąć, już nie. Wszystko co chcemy jest pod ręką, bez dodatkowych kosztów.

Pięknie! Nagle nasze dyski przechowywać zaczną rzeczy tylko wartościowe. Bo nie ma potrzeby przetrzymywania czegokolwiek, do czego chcemy mieć dostęp na chwilę. Dyskografie mp3? Po co to komu? I wbrew pozorom sprawia to, iż bardziej zaczniemy doceniać to, czego słuchamy. Nagle liczy się wybór. Nie są to nic nie znaczące pliki, które ściągnęły się z torrenta. A jeśli brakuje czegoś? Cóż, trzeba poszukać czegoś innego. Nie musimy przecież znać całej dyskografii danego zespołu. Przynajmniej ja nie potrzebuję.

Nagle wszystko wraca do normy. Paradoksalnie dzieje się tak dzięki "największemu wrogowi rynku muzycznego". Przy okazji przypomina mi się slogan reklamowy sprzed 13 lat. Wtedy to CD Projekt wystartował z eXtra grą - hybrydą czasopisma i gry komputerowej, w której za niewielką cenę (30 zł) sprzedawał gry zupełnie nowe. W czasopismach branżowych pojawiały się nekrologi piratów, całość zaś była kwitowana stwierdzeniem "Pirat nie żyje, nie był już potrzebny".

Tutaj może być tak samo. Ba! Moim zdaniem będzie, przynajmniej tak długo, jak długo będą istnieć te serwisy, oferta ich zaś będzie godna pokuszenia się. W końcu jednak tendencje, jakie wywołują one, przerzucą się na inne sfery życia. Najpierw muzyka, później media, gry, w końcu ubrania, jedzenie, życie. Mniej znaczy więcej. Mama uczyła, by dobrze przeżuwać.

2 komentarze:

ulis pisze...

Ja pomimo tych wszelakich dogodności, nadal wolę iść do sklepu i kupić płytę, wkładać do odtwarzacza ( ;]) i słuchać.

Crawley pisze...

Najpierw trzeba mieć na czym odtwarzać :) Jasne, kupowanie płyt jest super, ale też nie ma co specjalnie wydawać kasy na album/piosenkę, którą ma się ochotę posłuchać dwa razy do roku.