poniedziałek, 8 grudnia 2008

Świeczki w ASCII

Polacy mają wręcz niebywałą tendencję do wspominania wydarzeń smutnych. Chyba żaden inny naród nie świętuje z taką fetą klęsk, niepowodzeń czy też śmierci. Czemu się dziwić? Taka romantyczna indoktrynacja ma już miejsce w szkole podstawowej, gdzie dzieci uczą się gloryfikować nieudane zrywy i niepotrzebne poświęcenia. Jednak nie o tym zamierzam pisać, choć temat będzie nieco związany.
Żałoba. Chyba każdy z nas był kiedyś w żałobie. Odejście kogoś bliskiego często wiąże się z bólem, z którym to ciężko sobie poradzić. Człowieka opanowuje swego rodzaju niemoc, niechęć czy rezygnacja. Tak przynajmniej bywa w przypadku żałoby osobistej. Bo jak zapewne wszyscy wiedzą, ów stan ma też swoją drugą, gorszą stronę. Jest to żałoba oficjalna, narzucona odgórnie. Wtedy to oficjele państwa, regionu czy miasta narzucają nam smutek. Sprawiają, że powinniśmy czuć się zobowiązani do bycia w ponurym nastroju. Powinniśmy wstrzymać się od wychodzenia na imprezy, śmiania się, stąpania lekko – w końcu jest żałoba. Często nie lubimy tego czasu, uważamy to za niepotrzebne obnoszenie się władz. Bo w końcu żałoba to sprawa prywatna.
Tylko co wtedy, gdy połączymy tą sytuacje? Sytuację, gdy umrze ktoś, kogo znaliśmy. Co myśleć o osobach, które starają się sugerować, jak powinna wyglądać nasza żałoba? Tak zdarzyło się ostatnio, gdy zmarł Olass. Nagle pojawiły się osoby, które zaczęły wręcz prześcigać się w pomysłach na uczczenie pamięci młodego muzyka. Oczywiście sytuacja ta pojawiła się w rzeczywistości wirtualnej, gdyż w niej o takie rzeczy najłatwiej. Tak czy inaczej, nagle jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się coraz to kolejne propozycje: usunąć awatary, ustawić każdemu Olka na awatar, wyłączyć forum, ustawić wszystko w monochromatycznych barwach, słuchać Blues Beatdown przez cały dzień, a potem jeszcze w dniu pogrzebu. A ja się pytam: po co to? By zaspokoić własne ego? By ludzie mnie naśladowali? By czuć się lepszym? Czy to wszystko warte jest wywlekanie tego wszystkiego, co powinno być w środku, na zewnątrz tylko po to, by uformować żałosną, ohydną karykaturę pamięci o zmarłym?
Jak myślicie? Czemu osoby, które są bardzo blisko zespołu, nie wypowiadały się, nie prześcigały się w propozycjach? Dlaczego nie wymyślały coraz to nowych prób na "uczczenie" pamięci zmarłego? No czemu? Jak to napisał moderator forum: zamykam ten wątek, bo mi się robi niedobrze.
Przyznam, że mam mały żal do obsługi strony i forum. Żal o to, że poddali się ogólnemu nastrojowi i zmienili barwy tych podmiotów na odcienie szarości. Ja wiem, że jest ciężko, że trzeba pamiętać, ale po co? Po co tak się obnosić? Nie lepiej dodać czarną wstążeczkę w rogu niźli przytłaczać ludzi szarą rzeczywistością? Bo i mniej pretensjonalne to jest, a i bardziej estetyczne.
Na koniec dodam jeszcze wypowiedź jednego użytkownika z forum, który to doskonale skomentował całą sytuację.

- Dziadku, jak kiedyś wyglądała żałoba?
- Usuwaliśmy na forach internetowych avatary albo tworzyliśmy nowe - czarno-białe, blokowaliśmy dostęp do forum, wszystko zamienialiśmy na czerń i biel, dodawaliśmy świeczki ascii "[*]"

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

No a poza tym: kiedy ktoś stwierdzi: no dobra, żałoba się skończyła i na podstawie czego to zrobi? Bo Acid przestana grać, bo znajda nowego gitarzystę? Myslę, że wystarczyłby komunikat na stronie i to intro, które wszystko wyjaśnia. Denerwuje mnie też cały ten zgiełk, jaki zwykle pojaiwa sie po śmierci: Olass nagrał genialną płytę, z Olassem zespół się odrodził, Olass był genialny itd. Mi jest po prostu przykro, że zmarł człowiek 2 lata starszy ode mnie. Choć niewątpliwie to, że był członkiem mojej ulubionej kapeli ma duży fakt, że jego śmierć tak bardzo zauważalna.

Velv pisze...

Mnie też odrzuca takie postępowanie, aż dziwię się, że tylu ludzi jemu uległo. Ten atak internetowej żałoby odbiera samemu wydarzeniu prawdziwego znaczenia i tragizmu.

Mnie na uczelni wszyscy nagabywali, wręcz do tej pory to robią: czy wiem jak to się stało, a dlaczego, a narkotyki a sratatata. Aż tamten poniedziałek ryczalam z tej bezradności ... przecież nie byłam jego rodziną, tylko amatorką twórczość AD ... tylu ludzi nie ma za grosz wyczucia i sumienia