sobota, 18 października 2008

Rozdwojony język

Wspomnienia z czasów młodości wracają... Ostatnio zacząłem oglądać Dragon Balla. Ile czasu spędziłem z tą serią, ile emocji we mnie wzbudziła chyba tylko ja wiem. A wszystko przez kumpla, który przywiózł do akademika PlayStation 2, na którym to zaczęliśmy grać w jedno z mordobić ze smoczego cyklu (które to od kilku lat wyrastają jak grzyby po deszczu). Jednak nie o wrażeniach z odświeżenia serii mam zamiar pisać a raczej o wrażeniach z tłumaczenia. Korzystając z dobrodziejstw internetu dostałem w swoje łapki DB w formacie mkv. Jedną z głównych zalet tego rodzaju plików jest posiadanie kilku ścieżek dźwiękowych, w tym przypadku angielskiej i japońskiej, oraz wbudowanych napisów. Jako żem leń i nie chce mi się czytać (co sygnalizuje zmianę mojego podejścia do dubbingu, którego to kiedyś nienawidziłem) zdecydowałem się na wersję anglojęzyczną - tym bardziej, że już trochę wyszedłem z osłuchania z językiem angielskim i chcę go nieco odświeżyć. Niemniej jednak czasami włączam sobie ścieżkę japońską wraz z napisami, akurat gdy wkurza mnie dubbing i tłumaczenie. Co jednak najciekawsze, prawdziwa zabawa zaczyna się gdy włączy się angielską mowę wraz z napisami. Wtedy dopiero jest ciekawie, a to dlatego, iż okazuje się jak bardzo różnią się oba tłumaczenia. Przyznam szczerze, że nie zwracam na to uwagi w przypadku lektorów i angielskich ścieżek dźwiękowych, gdyż po prostu nie mam na tyle podzielnej uwagi by rozumieć dwa języki naraz. Za to jeden język w dwóch formatach to już inna bajka... Dlatego też zacząłem zwracać uwagę na więcej szczegółów. I muszę z przykrością stwierdzić, że angielski dubbing jest strasznie ugrzeczniony. Bo o ile napisy obfitują w masę nieco sprośnego humoru (którego autentyczność zdaje się potwierdzać polskie, notabene świetne tłumaczenie), o tyle już dubbing jest go w większości pozbawiony. Posunięto się nawet do tego, że w przypadkach gdzie nie widać ruchu ust usunięto niektórym postaciom całe kwestie... Ot taka cenzura... Co więcej, niektóre wypowiedzi nabrały wręcz wychowawczego charakteru pokroju "zawsze opłaca się pomagać potrzebującym," który w oryginale ,o ile w ogóle jest obecny, się tak nie narzuca. Znamienne jest też stwierdzenie, które to przeczytałem kiedyś w jednym eseju a przypomniało mi się podczas oglądania tej serii. "Przemysł dubbingowy najlepiej rozwinął się w krajach, w których panuje/panowała olbrzymia cenzura." I to jest strasznie adekwatne w stosunku do Stanów Zjednoczonych.
Na koniec dodam, że humor w wersji angielskiej nie jest taki zły. W wielu miejscach uśmiałem się okropnie (jak choćby w przypadku byka mówiącego z hiszpańskim akcentem), jednak jest to często humor zupełnie innego rodzaju niż ten oryginalny. I może dlatego oglądam tą serię właśnie w takim języku... Bo ile razy można przerabiać to samo?

2 komentarze:

Unknown pisze...

Mam pewne przypuszczenie w związku z brakiem dubbingu w warunkach gdy nie widać ust postaci. Otóż wydaje mi się prawdopodobne, iż tłumaczenie napisowe było robione ze słuchu, tłumaczenie dubbingowe zaś - z ruchu ust.
Kurcze... mi się też przypomniało jak mi kolejne tomy mangi pożyczałeś. Jakoś tak chory w pewnym momencie byłem, musiałem leżeć w łóżku i pamiętam, że Twoje DB było dla mnie niemal wybawieniem:)

Kairon Askariotto pisze...

DB znowuż oglądasz może zaczniesz jeszcze odświerzać Macross cz Hellsinga co ??Tegy by jeszcze tylko brakowało. Ale swoją drogą co Ci się dziwie gdy samemu męczyłem przez ostatnie 4 tygodnie bijatykę z serii DB na Wii. DragonBall Z Budokai Tenkaichi 3 się zwie to cudo, i tu po raz kolejny sterowanie z owej konsolki pokazuje wyższość, bo czy jest jakiś fan DB który nie chciał pierdyknąć sobie z kamehameha ? ;)