wtorek, 17 marca 2009

Ścieżka dźwiękowa

Muzyka to taki piękny twór, który wypełnia nasze życia. Nawet gdy żadne dźwięki nie wydobywają się z głośników czy słuchawek, w głowach często nam coś gra. Nie potrafimy wybić sobie z głowy jakiejś melodii, zapomnieć piosenki. Nie bez powodu powstało określenie muzyka duszy. Dlatego też się zapytam: czy zastanawialiście się nad istnieniem czegoś takiego jak soundtrack życia? Ścieżka dźwiękowa wydarzeń, które właśnie się dzieją, przemyśleń, sytuacji. Czy zdarzało wam się pomyśleć: "teraz pasowałby ten a ten utwór, ta i ta melodia?" Ja tak mam często.

Niemniej, jak to często bywa, do takie odczucia potrzeba odpowiednich warunków. W chaosie codziennego życia, bycia zaczepianym przez wszystkich i wszystko, skupiania się na świecie zewnętrznym jest to niemożliwe. Zwyczajnie nie da się wtedy myśleć o muzyce świata, gdyż jest zagłuszana. Niemniej, gdy skupimy się na sobie i na własnej recepcji świata, gdy nic nie stara się nam przeszkadzać... wtedy jest szansa ją usłyszeć. Powiedzieć sobie "tak, ten utwór dobrze oddaje tą sytuację." Czemu sięgam do utworów mi znanych? A czemu by nie? Przemieniam pewne bodźce w bodźce innego rodzaju, które to o wiele mocniej na mnie działają. Zresztą, istnieją całe płyty, które nadają się na takie ścieżki dźwiękowe.

Taką płytą jest Perdition City Ulvera. Nad magią muzyki tego zespołu już się rozpisywałem, więc pozwolę sobie pominąć tę kwestię i przejść od razu do meritum, czyli samego albumu. Nie spodziewałbym się, że właśnie go opiszę jako pierwszy z ich dyskografii – w końcu nie jest moim faworytem. A jednak, jest w nim coś, że w pewnych sytuacjach działa na mnie, jak nic innego. To właśnie te momenty, gdy najlepiej słychać muzykę. Zresztą, nawet sam podtytuł płyty, Music to an interior film, mówi wszystko. Muzyka do wewnętrznego filmu, muzyka tego, co dzieje się w środku nas. Gdy jesteśmy sami, gdy nikt nam nie przeszkadza, wtedy dźwięki z tego albumu trafiają prosto w serce. Szczególnie gdy jest już noc, ulice są opustoszałe, my zaś idziemy sami ulicą, słuchawki w uszach, Perdition City. Efekt murowany, czasami nawet serce zaczyna szybciej bić. Zasługa to lekko jazzujących rytmów, które nierzadko rozkręcają się dość powoli, by w końcu przygnieść nas klimatem. To, co w niej zabija, to przestrzeń. To jest płyta drogi, w której wędrujemy ścieżkami wyobraźni. Nie ma w niej miejsca na duszności, jest tylko przestrzeń miasta i my, napawający się nią ludzie. Lekko jazzujące rytmy i wyszukana elektronika dopełniają wszystkiego.

Album ten naprawdę warto poznać, choć słuchanie go w domowym zaciszu nie daje całej tej satysfakcji. Gdy będziecie musieli gdzieś iść, wrzućcie go na swojego playera i włączcie. Efekt murowany, przeżycia niezapomniane. Taki właśnie jest ten album Ulvera.

Brak komentarzy: