poniedziałek, 9 lutego 2009

Coś się kończy, coś się zaczyna.

Tytuł ten, oryginalnie należący do zbioru opowiadań Sapkowskiego, chyba doskonale prezentuje moją sytuację w obecnej chwili. Ponad godzinę temu w moim życiu coś się skończyło. Szkoda mi tego , bo to jest część mnie, która możliwe, że już nigdy nie wróci. Chciałbym, żeby wróciła, ale to już nie ode mnie zależy. W końcu nie zawsze jest tak, jak chcemy. Pozostaje mi tylko trzymać w pamięci to wszystko, co było. Nie raz pewnie uronię za czasem tym łzę, nie raz będę myślał: Co by było, gdyby?, ale już się nic nie da zrobić. Poległem.

Niemniej, coś też się zaczyna. Coś, co powinno zacząć się pół roku temu, tylko ja na to nie pozwoliłem. Czy będzie to lepsze od tego, co było wcześniej? Ciężko mi to przewidzieć. Na pewno będzie inaczej. Na pewno też będę musiał na nowo zdefiniować siebie. Pójść w swoją stronę i nie oglądać się do tyłu. Nie próbować cofnąć się, tylko płynąć z nurtem rzeki. Nie wiem, ile tak wytrzymam, bo tego nie lubię. Przedzieranie się pod prąd zawsze daje mi siłę, choć teraz chyba mi jej brakuje. Niemniej, coś się kończy.
Coś się zaczyna.

Wpis ten dedykuję osobie bardzo dla mnie ważnej – bez względu na układ gwiazd.

Brak komentarzy: