środa, 4 marca 2009

Odbicie w lustrze

Kolejne nuty, po uciecze z membran głośników, wbijają się w mój umysł. Już dawno zamierzałem napisać o Björk, a jednak do tej pory tego nie zrobiłem. Czemu? Ciężko mi to stwierdzić, ale strzelam, że dawno nie czułem się tak, jak teraz. Dawno nie miałem tego poczucia, że chcę się podzielić tym wszystkim, co czuję w jej muzyce. Teraz nadszedł ten moment.

Björk jest jedną z tych artystek, które wszyscy znają. Można nie mieć pojęcia o muzyce, którą tworzy, ale nie znać Björk? Nie mieści mi się w głowie. Niemniej, powód dla jej znaczenia jest mi do tej pory nieznany. Wiem tylko, że jest wręcz uwielbiana - zarówno przez osoby zakochane w alternatywnych brzmieniach, jak i tych, którzy przyjmują wszystko jak leci. Ona po prostu jest i tworzy swoje, co nie zawsze trafia we wszystkie gusta... Niemniej, ktoś musi lubieć jej muzykę, nawet tę dziwną, mocno eksperymentalną.

Ja nie jestem tak awangardowy i uwielbiam głównie jej stare oblicze, czasy płyty Debut. Płyta to dziwna, z jednej strony bardzo rytmiczna, melodyjna, z drugiej zaś nieco minimalistyczna. Proste instrumenty, jakieś dźwięki dodające nastroju i jej głos - czysta autostrada przeżyć. Jej serce się otwiera, uczucie podróżuje drogą usta-uszy i trafia w nasze serca. Taka jest ta płyta, nie ma żadnych zbędnych wiadomości, które mąciłyby ten przekaz.

Wielokrotnie pisałem, że czyjaś muzyka trafia w moje odczucia. Tu jest odwrotnie - to moje odczucia trafiają w muzykę Björk, dopasowują się do nich. Gdy ona się smuci, ja się smucę. Gdy ona tęskni, ja tęsknię. Troszkę alkoholu i nagle czuję się zespolony z dźwiękami, które wydobywają się z głośników; z uczuciami, które wydobywają się z jej serca. W końcu człowiek czuje się, jakby wysłuchiwał własne odbicie w lustrze... mimo, że to odbicie wcale nie musi być jego.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mnie u Björk najbardziej porywa szczerość przekazu i to jest chyba to, co tak bardzo przemiawia do tych 'wszystkich', którzy raz usłyszeli jej muzykę i zapragnęli do niej wracać.

:hug:

Anonimowy pisze...

Do mnie dla odmiany jej muzyka nie przemawia... no może przemawia, ale pewno nie zupełnie w zgodzie z zamysłem twórczym. Albo inaczej - muzyka jeszcze daje radę, ale jej śpiew... cóż, równie dobrze mógłbym słuchać skrobania widelcem po szybie albo paznokciem po tablicy. Nie dociera do mnie takie pojmowanie harmonii.