niedziela, 8 marca 2009

Okładka

Moje stereotypowe pojmowanie muzyki właśnie legło w gruzach. Ja ogólnie wiem, że nie należy oceniać książki po okładce i nie raz można się przejechać, niemniej istnieją pewne standardy wizualne, których się nie przekracza – przynajmniej w metalu. Jak białe adasie, to thrash. Jak skórzane gacie i corpse-paint, to bleczur. Bojówki są typowe dla deathu... itd. Światopogląd prosty, jak budowa cepa, niemniej strasznie trafny – bo choć są odstępstwa, to można by je określić minimalnymi. Zresztą, nawet jeśli to się nie zgadza, to metala tak czy siak się rozpozna.

Tak było do dzisiaj. Bo co ja tutaj mam? Trzy (na focie cztery) miłe, nawet urodziwe Japoneczki, które wyglądają, jakby urwały się z jakiejś starszej wersji Morning Musume. Bo cóż groźnego może być w tych kolorowo ubranych dziewuszkach, których strona internetowa obfituje w róże, zielenie i żółcie?

Wszystko! Te panie miotą! Okładka okazała się nieadekwatna do zawartości, gdyż Japneczki grają grind core z domieszką death metalu. Palce lizać – o ile wcześniej się ich nie straciło, gdyż debiutancka płytka jest ostrzejsza, niż katowski miecz. Gęste gitary, ciągłe blastbeaty i niszczący wokal – od ciężkiego growlu po piski. Gdybym nie widział zdjęć tych pań na własne oczy, to ciężko byłoby mi uwierzyć, że tu kobieta śpiewa. Tak, wiem, są różne Totemy czy inne Arch Enemy, niemniej kobiecy growl przeważnie da się rozpoznać. Tu tak nie ma.

Zaskakujące jest to, że panie nie stylizują się w żaden sposób. Są po prostu sobą – nie robią nawet głupich min. One naprawdę wyglądają jak zespół pop, a tu proszę bardzo. Swoją drogą, w Japonii naprawdę chodzą do góry nogami, skoro ktoś taki gra (co oznacza też, że słucha) grind core'u. U nas byłoby to raczej nie do pomyślenia, a tam – proszę bardzo. Chcesz, to masz. I ja to kupuję!

A jakby ktoś był ciekawy, to panie nazywają się Flagitious Idiosyncrasy In The Dilapidation.
Linki dla Ciekawych: strona oficjalna || myspace || live

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dobry wpis na dzień kobiet:)

Kairon Askariotto pisze...

4 kata spędzone w UK, nic mnie już nie zdziwi ...

No może poza wokalem tej małej ;)