czwartek, 12 lutego 2009

Będę swoją walentynką

Nasza-klasa mnie rozwala. Jak wiadomo, zbliżają się walentynki. Wstrzymam się od wszelakich komentarzy na ten temat, gdyż zwyczajnie nie ich nie obchodzę (choć mam w planach pewną notkę na ten temat). Zresztą, nie o komentarz wobec tego święta chodzi, a o coś zupełnie innego. Jak każda komercyjna burza, walentynki muszą mieć swoich przedstawicieli wszędzie. I tak telewizja, ulice, czasopisma, telefony komórkowe itp. powoli zapełniają się wszystkim tym, co z walentynkami związane. Internet nie jest tutaj wyjątkiem. Kilka kliknięc dzieli nas od obdarowaniem walentynką swojej ukochanej/swojego ukochanego. Nasza-klasa nie pozostaje tutaj wyjątkem.

Co jednak mnie zaskoczyło, serwis ten pozwala na wysłanie walentynki samemu sobie. WTF? Po co ktoś miałby to robić? Jednakże, gdy się trochę bardziej nad tym zastanowić, to ma to sens. Nie każdy jest w szczęśliwym związku. Nie każdy ma kogoś, kto o nim będzie pamiętał. W końcu jest całkiem dużo osób (w różnym wieku), którzy nigdy nikogo nie mieli. I dla nich jest właśnie ta opcja. Tak, to jest oszukiwanie, ale jak można zaimponować znajomym? Sam mam kumpla, który kiedyś nam ściemniał, że ma dziewczynę. Potem się z nią niby rozstał, a potem przypadkowo ją poznałem. Trochę niefart dla niego. Niemniej, doskonale to nakreśla sytuację. Jeśli ktoś jest w stanie kłamać w kwestii posiadania kogoś, to co go powstrzyma przed wysłaniem sobie samemu walentynki?

W anime pt. Love Hina też była taka sytuacja. Keitaro, główny bohater - obowiązkowo nieudacznik, łamaga i pechowiec, który nigdy nie miał dziewczyny - jest mistrzem w przyrządzaniu czekoladek (w Japonii jest tradycja, że na walentynki dziewczyny dają chłopakom czekoladki, najlepiej własnoręcznie przyrządzone) właśnie dlatego, że co roku sam sobie przyrządzał wypasiony słodki podarunek – wszystko po to, by móc wzbudzać zazdrość wśród innych facetów.

Jak łatwo popisać się w ten sposób przed innymi. I na pewno znajdzie się multum osób, które to zrobią. Tylko czy wtedy nie pogrążą się we własnej żałosności? Pewnie tak będzie.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

A ja sobie myślę, że to wcale nie taki głupi pomysł. Wyobraź sobie, że smalisz cholewki do jakiejś pięknej niewiasty, a tu ci jakaś frajerka, która nie rozumie, że nie chcesz mieć z nią nic wspólnego robi taką niedźwiedzią przysługę i posyła walentynkę na n-k. W tym momencie jedynym sposobem zachowania twarzy przed tą upragnioną jest wysłanie sobie trzech, czy czterech walentynek;)

Crawley pisze...

Może jestem staromodny, ale powiedziałbym prawdę tej wybranej. A tak poza tym, to kto wysyła sobie walentynki przez n-k? Kto w ogóle bawi się w te gadżety? Po co to komu?

Anonimowy pisze...

Nie, nie - za słabo wytłumaczyłem, albo za słabo wczułeś się w sytuację. Bo jak jeszcze za słabo znasz, żeby tak bardzo oficjalnie zarywać, to nie zaczniesz jej przecież opowiadać o jakichś tam byłych i o tym, że ci walęwtynki przesyła na n-k. A niech taka niezdecydowana przez przypadek zobaczy walęwtynkę i nieszczęście gotowe - pomyśli, że na dwa fronty walczysz.